ag3.jpg

Ostatnia impreza u Pana Edzia! Wieczór w Atlasie.

Upalna noc we Lwowie, słońce już dawno zaszło za horyzont, a nagromadzone w brukowanych uliczkach i kamienicach ciepło spowodowało wśród lwowiaków chęć do schłodzenia się i ugaszenia pragnienia. Najlepszym do tego miejscem jest położona na północnej pierzei lwowskiego rynku restauracja Atlas. Tam właśnie w sierpniowy wieczór spotkają się ukochany poeta miasta, matematyczny geniusz i prezydent Lwowa. Jeszcze nie wiedzą, że lada moment stracą swoje ukochane miasto, na razie chcą w swoim towarzystwie porozmawiać i popić. Ugości ich właściciel Atlasa – Pan Edward Tarlerski. 

 

Atlas Pana Edzia

Zacznijmy od gospodarza naszej imprezy. Edward Tarlerski zwany potocznie Panem Edziem to postać, którą lwowscy amatorzy życia restauracyjno-barowego znają bardzo dobrze. Obdarzony ogromnym poczuciem humoru właściciel dba o swoich klientów, tworząc domową atmosferę wyraźnie jednak zaznaczając, że w jego lokalu to on ustala zasady, a jedna jasno określa, że:

Mniej niż jedno małe, a więcej niż z czterdzieści dziewięć dużych piw pić nie wolno!

Od tej reguły nie ma wyjątków, więc warto już od początku mieć to na uwadze udając się do kamienicy o adresie Rynek 45, w której mieściło się to sanatorium alkoholo-lecznicze Atlas podzielone na 5 sal Białą, Zieloną, Szarą, Beczkową i Artystyczną. Stałemu bywalcowi i zarazem pierwszemu gościowi dzisiejszej biesiady nie trzeba było przedstawiać ani zasad ani wskazywać miejsca, gdzie ma usiąść. 

Witam szanownego Pana Henryka – oznajmia Pan Edziu i szybko sięga po halbę do której wlewa złocisty i schłodzony napój.

 

Bard Lwowa

Ale parnota, nie ma weny do niczego – mówi Henryk Zbierzchowski i bierze pierwszy łyk piwa

-No chyba, że do tego! Pana zdrowie Panie Edziu!

Pan Edziu kiwa głową z nuta politowania.  Doskonale wie, że przy trzecim piwie Zbierzchowskiemu wróci wena i wychodząc nad ranem będzie miał już spisane wiersze i poematy, które swym pięknem i autentyczną miłością do miasta wzruszają od lat mieszkańców Lwowa.  Nie bez powodu Zbierzchowski jest nazywany Bardem Lwowa, co Pan Henryk zresztą dumnie podkreśla. Jego próżność została dodatkowo połechtana w 1928 roku, gdy otrzymał literacką nagrodę Lwowa. Od tego momentu był już bardem oficjalnym. Przypominając sobie te miłe chwilę, Zbierzchowski spojrzał na wejście do Atlasa, w którym pojawił się Prezydent Miasta Pan Stanisław Ostrowski. Pan Edziu natychmiast oderwał się od czyszczenia kufli i wycierając ręce w spodnie z pełną gracją przywitał wyjątkowego gościa. 

Ostatni prezydent

-Zapraszam zapraszam! Co Pana do nas sprowadza? Co słychać w świecie polityki Panie Prezydencie? Słyszałem, że ma Pan problem z taksówkarzami?

- Gdyby świat tylko takimi problemami żył to byłbym najszczęśliwszym prezydentem - panie Henryku można koło Pana? - ale widzi Pan panie Edziu, Niemcy mi na to nie pozwalają 

- Wojna, panie Prezydencie? – zapytał niepewnie Pan Edziu. 

- Tego nie wiem, za chwilę ma być tutaj Profesor Bartel, on lepiej wie jakie są nastroje w rządzie. Ale trzeba się przygotowywać na najgorsze...

Ostrowski, Zbierzchowski i Edziu zamilkli na chwilę, dopiero po chwili bard wykrzyknął

- Nie ma się co martwić Panowie, damy rade i Niemcom. A tymczasem Panie prezydencie, czy uczyni mi Pan zaszczyt i napiję się ze mną Baczewskiego?

- Panie Henryku kochany, bardzo chętnie, ale od rana czekają na mnie obowiązki. Dlatego za ćmagę dziękuję, ale za to Atlasóweczki chętnie!

- Panie Edziu, zatem 3 Atlasóweczki!

- Trzy? Dla kogo trzecia?

- No dla Pana, Panie Edziu!

- O nie nie nie, już w tamtym tygodniu miałem z Panem przygody, dzisiaj chcę wytrwać do rana w normalnym stanie.

W ubiegłą sobotę na zaproszenie Zbierzchowskiego w Atlasie zawitali Julian Tuwim i Marian Hemar, biesiadując do rana i nieustannie zachęcając Pana Edzia do towarzyszenia w dysputach w oparach alkoholu. A było to pijaństwo okrutne. Tarlerski mało co z tego już pamiętał, ostatnie co w jego głowie było w miarę trzeźwe to przechwałki Hemara, że jego lwowski kuzyn Stanisław to największy geniusz jaki chodzi po ziemi. Jak mu było na nazwisko? Len? Lem?  Zresztą po pijaku to sam geniusz chodzi po Lwowie, więc nie było sobie co tym zaprzątać głowy. Pan Edziu wzdrygnął się na wspomnienie katuszy dnia kolejnego i korzystając z okazji spowodowanej dyskusją Zbierzchowskiego z Ostrowskim postanowił na chwilę wyjść na zewnątrz zaczerpnąć lwowskiego luftu.

 

 

W mieszkaniu Hanuszkiewiczów, którzy mieszkali nad Atlasem jak zwykle trwała kłótnia o syna, 15 letniego Adama.

- Szkoła lada moment się zaczyna, a ten bawi się w Ludwika Solskiego!
- Kochanie, ale przynajmniej ma do tego pasję!  Może zapiszemy go do Strachockiego, on ma prywatną szkołę aktorską. Feldmanowa zapisała do niej Krysię i była bardzo zadowolona.
- I czego się w tej szkole nauczyła? Jak zagrać mężczyznę będąc kobietą? Kiepska perspektywa na przyszłość. Adam musi mieć fach w ręku!
- Przesadzasz, kiedyś słyszałam, jak recytował wiersze tego młodego chłopaka z Łyczakowskiej, Herberta. Obaj mają talent!

Tarlerski się uśmiechnął.  Spędzając noce w towarzystwie lwowskiej bohemy i artystów doskonale poznał ich charaktery i wiedział, że młody Adam za kilka lat też stanie się bywalcem Atlasa. Zresztą nie raz musiał wypraszać go, gdy ten przychodził podsłuchiwać rozmowy starszych aktorów. Kończąc palić papierosa, Pan Edziu spojrzał na lwowski rynek –urocze kamienice z otwartymi na oścież oknami, fontanna Amfitryty, lwowski ratusz wszystko to w gwieździstą noc wyglądało przepięknie. Z momentu estetycznego doznania wyrwał Pana Edzia kolejny gość. Chociaż nazwać go kolejnym mimo wszystko nie wypadało, bo był zdecydowanie wielką osobistością.

Genialny matematyk i birbant

- Profesor Banach! Już po Szkockiej?

- Daj pan spokój z tym Profesorem Panie Edziu – odparł Stefan Banach .

Ten matematyczny geniusz wraz z grupą matematyków z Uniwersytetu Jana Kazimierza spędzał dużą część czasu w kawiarni Szkockiej, gdzie przy specjalnie przygotowanym stoliku myśleli nad najtrudniejszymi zagadnieniami matematycznymi. Wszystko zapisywali w zeszycie zwany Księgą Szkocką. 

- Długoście głowili dzisiaj?
- Nie, dwie godzinki. Nawet chciałem zabrać tutaj Steinhausa, ale jak zwykle poszedł do domu. W sumie mu się nie dziwię, co tutaj ma do roboty abstynent?

- Co racja to racja. Ale widzę Pan dalej zamyślony, coś Pana trapi?

- Myślę nad problematem z dzisiejszego wpisu.

- Jakim? – zapytał Tarlerski, który od lat co miesiąc siedział nad rachunkami i patrząc na bilans wychodziło mu to całkiem nieźle. 

- Kiedy przestrzeń metryczna da się zmetryzować tak, by stała się kompakty żną zupełną, przy czym ciągi zbieżne wedle słabej odległości mają być zbieżne wedle nowej? – powiedział i drapiąc się po podbródku zaczął na nowo myśleć. 

Pan Edziu też drapał się po podbródku, ale bynajmniej nie nad rozwiązaniem, ale nad tym co właśnie powiedział Banach, ponieważ nie zrozumiał ani słowa. 

Przerywając ciszę powiedział

-Panie Stefanie zapraszam do środka, jest tam Zbierzchowski i Prezydent Ostrowski! Może oni pomogą. 

Sto lat żyje, kto lwowskie piwo pije


Panie Profesorze, mogę Panu pomóc w kwestiach dermatologii, ale matematyka to nie moja bajka – powiedział Ostrowski. A po prawdzie, skoro Pan tego nie jest w stanie tego rozwiązać to nie rozwiąże tego już nikt na świecie. Pana zdrowie! A Pan panie Henryku czemu tak milczy? Może znalazł Pan rozwiązanie? 


Zbierzchowski milczał, ponieważ bał się odezwać przy Banachu i spoglądał na Tarlerskiego w poszukiwaniu pomocy. 


-Daj spokój Panie Heniu, Banach to równy gość, przecież musiał go Pan widzieć na meczu Pogoni, bo jej też kibicuje – wyszeptał Tarlerski po czym dodał – A jak nie to idź Pan Panie Henryku na zewnątrz, piękne niebo, a gwiazd tyle że można je łowić. 

Zbierzchowski na chwilę zamyślił się nad słowami o gwiazdach, a następnie spojrzał na Banacha i po chwili faktycznie przypomniał sobie go z meczów. Rzadko kiedy profesorowie gościli na meczach piłki nożnej, zresztą siedząc teraz w Sali Beczkowej Banach w ogóle nie wyglądał jak typowy lwowski profesor. Dlatego Zbierzchowski zapytał:

-Panowie, a jak oceniacie szanse Pogoni w tym sezonie? 13 lat bez mistrzostwa to trochę za dużo!

- Z Wielkimi Hajdukami będzie ciężko, bo mają Wilimowskiego, skurczybyk dobry jest. Ale rozmawiałem z Wackiem Kucharem i Wackiem Jeżewskim i w tym roku mają postawić na młodzież, jest tu u nas sporo talentów. Przyglądają się też chłopakowi z RKS-u, niejakiemu Sarence – odpowiedział dobrze zorientowany w temacie Banach.

- Sarenka? Ciekawe nazwisko. 

- To zapewne pseudonim, wie Pan, dyrektorzy szkół wymyślili, że uczniowie nie mogą grać w piłkę i żeby nie wyczytali ich nazwisk w gazetach to kluby dają im pseudonimy. Absurd, ale tak już jest- wytłumaczył Ostrowski.

- No to zobaczymy co wyrośnie z tej Sarenki, może Lwów będzie skandował jego nazwisko. A co to Panie Prezydencie za obowiązki przy niedzieli Pan ma?

- Mam spotkanie z Generałem Langnerem, a następnie odwiedzam laboratorium Profesora Weigla, Pan go zna Profesorze?

- Oczywiście! To człowiek wielkiego formatu, ale podobnie jak Steinhaus ma tę wadę, że nie pije

Zbierzchowski westchnął współczująco. 

Generał Langner to też zatwardziały wróg alkoholu, ale może to i dobrze, wojsko musi być trzeźwe zwłaszcza w tym okresie – dodał Ostrowski.

Banach i Zbierzchowski nie pytali czego ma dotyczyć spotkanie z dowódcą lwowskiego garnizonu, wiedzieli jednak, że do mobilizacji powołanych zostało mnóstwo lwowiaków, a nad losem Europy zawisły czarne chmury.  Banach wrócił do tematu naukowca walczącego z tyfusem plamistym.

- Byłem też u Weigla w laboratorium, ale to nie widoki dla mnie, zwłaszcza to karmienie wszy.

- No tak, ale może dzięki tym wszom uratowane zostaje czyjeś życie.

- Za wszy – zawołał Zbierzchowski podnosząc literatkę Śmietankówki.

- Panie Edziu, ja za Śmietanówkę dziękuję, proszę czystą Baczewskiego! – powiedział Banach

Pan Edziu napełnił Banachowi literatkę polewając również Zbierzchowskiemu, który nigdy nie miał problemu z mieszaniem trunków. 

Panie Edziu, daj Pan przy okazji coś do frygania! Panie psorze flaki z lina? 


Idąc do kuchni złożyć kucharzowi zamówienie Pan Edziu zobaczył klienta wykłócającego się z babcią klozetową.

- Panie, Panie tu jest porządny lokal, tu się płaci – zawołał Tarlerski

- Panie Edziu weź Pan się nie wygłupiaj i przestańże Pan brać pieniądze za sikanie – wykrzyknął zdenerwowany klient.

- Jak się nie podoba, to idź pan na dworzec, tam masz Pan za darmo!   

Pan Edziu nie po raz pierwszy musiał wysłuchiwać narzekań klientów, ale śmiał się z tego pod nosem. Wiedział, że jego imieniem nazywana jest toaleta i „pójście do pana Edzia” było inną nazwą dla czynności fizjologicznych. W końcu sam się do tego przyczynił wprowadzając we Lwowie pierwszą płatną toaletę restauracyjną. 

- I skąd w ogóle ten facet się tu wziął? 

Rzeczywiście lokal był już niemal zapełniony, widać za bardzo wsłuchiwał się w rozmowę i nie zauważył, że gości jest coraz więcej. Dobrze, że młodzi barmani mają już na tyle doświadczenia, by wszystkich obsłużyć. Niemal każdego dnia lokal był pełny, a klientela prezentowała całą panoramę lwowskiego społeczeństwa. Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, artyści i naukowcy, sportowcy i pijacy, baciary i inteligencja – każdy w Atlasie czuł się jak w domu. Pośród zgiełku rozmów dało się usłyszeć jak różnorodne były tematy rozmów i ich język, w tym bałak.

- Hitler, pcha un ci si wciongli i wciongli z tym durackim pyskim.
- Ta trza byłu odraz gadać, żę ty z Łyczakowa!
- Kto ma forsy, ten kulegi ma, przyjaciełi ma, wszysku ma, A gdy nagli forsa skończy si, wtedy wiszą si na nim psy.
- Weźci mi spud niego, bu zabiji jegu!

 Tarlerski pomyślał, że w żadnym innym miejscu nie poznałby takich osobistości jak tu: Premierzy rządów, posłowie na Sejm, profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza, Jan Kiepura, Boy-Żeleński, Stefan Jaracz, Stanisław Ulam czy goszczący właśnie Banach i Zbierzchowski. Pomyśleć, że gdy przejmował lokal od swojego teścia, to nie miał żadnego doświadczenia, a teraz? Bez fałszywej skromności uważał się za ważną osobę na towarzyskiej mapie Lwowa, a bywanie w jego restauracji jest uznawane niemal za obowiązek. Nie zamieniłby tej pracy na żadną inną. Prezydent Ostrowski opuścił już lokal, nie doczekał się Profesora Bartla. Nie chciał też, by publiczność widziała Prezydenta Miasta pijącego, a zauważył, że z Zbierzchowskim i Banachem tempo spożywania jest imponujące. Banach i Zbierzchowski siedzieli w najlepsze i rozmawiali. 

- I kupiłem tę wille w Krynicy, a wiesz Pan kto ją projektował? Henryk Zaremba!
- Ten od Gorgonowej? – dopytał Banach
- Ten sam! 
- Zdolny facet, ale szczęścia to on nie ma w życiu! Tę Gorgonową to skazali w końcu, czy jak?

- Skazali, siedzi w więzieniu w Krakowie. Chociaż kiedyś przy Atlasówce, Profesor Makarewicz mówił, że ten proces nie spełniał wszystkich reguł uczciwości. Komisarz Popielski też mi mówił, że śledczy, którzy to prowadzili to sami durnie.

-  Kto to wie jak naprawdę było, szkoda tylko tej dziewczynki. 

-  Ona pochowana na cmentarzu Janowskim?

- Nie nie, na Łyczakowskim, kiedyś nawet tam byłem. 

- To w dobrym gronie się znalazła. 

- W bardzo dobrym, byłem na jej pogrzebie, mnóstwo ludzi przyszło, oczywiście nie tak dużo jak na Konopnickiej, ale parę tysięcy tam przyszło.

- W końcu sprawa znana na całą Polskę. Pamiętam te nagłówki w gazetach. Córka znanego architekta zamordowana! Jak rozpoczął się proces to cała ulica Batorego była pełna ludzi. 
 
- Tylko nie tak chyba chcemy sławić Lwów. 

- No nie, ale i tak nas kochają za lwowską falę. 

- Tylko we Lwowieeeeeee – zaśpiewał Zbierzchowski. Widzieliście Panowie nowy film ze Szczepkiem i Tońkiem?

- Jeszcze nie, ale kiedyś poznałem Tońka, Vogelfanger się nazywa, mądry gość, prawnik z wykształcenia.
- A no pewnie, kto by Tońka nie znał, bywał tutaj nie raz nie dwa – z dumą powiedział Tarlerski

- A ten drugi, Szczepko to jak się nazywa naprawdę?

- Kazimierz Wajda, mieszka koło Kościoła Świętej Elżbiety. 

- Byłem tam wczoraj, mam znajomych na Sapiehy, Kilarowie. Ich synek świetnie na pianinie gra, może wyrośnie z niego drugi Paderewski. A „tylko we Lwowie” to dzieło moich kolegów, Szlechtera i Warsa, Pan ich kojarzysz bawiłem z nimi miesiąc temu – pochwalił się Zbierzchowski.

 Pan Edziu pamiętał i po raz drugi tego wieczoru poczuł nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie libacji, w której uczestniczył. 

- Dobry ten likier Baczewskiego Panie Edziu, to jakaś nowość? – zapytał Banach

- Tak, przyniósł ją Dyrektor Babisz z Baczewskiego. Panowie nie znacie, ciekawy gość, będzie budował dom na Zniesieniu koło fabryki. We wrześniu wchodzi tam ekipa i z tej okazji przyniósł do mnie dwie butelki. 

Na to odezwał się Zbierzchowski:

Jeden oktawy wielbi Słowackiego,

Drugi znajduje cały smak w sonecie,

Dla mnie zaś cztery wódki Baczewskiego

Tworzą najlepszy czterowiersz na świecie...

Co niektórzy gości z uznaniem pokiwali głową słysząc te słowa. 


- Pan Henryk już widzę w formie 

- Nie Panie Edziu, to kiedyś wymyśliłem, dzisiaj brak weny. A za ten wiersz Baczewski wysyła mi różne trunki na święta.

- Oni to wiedzą, jak zadbać o klienta. 
- I o siebie też, ich kaplica na Łyczakowskim to większa niż niejeden dom jest. 

- Ale chyba na razie nie jest im tak śpieszno w niej zamieszkać.  Wydawać tyle pieniędzy na nagrobek? Mi to jest wszystko jedno, gdzie będę leżeć – rzekł Banach

- Panie Profesorze, gdzie będzie Panu tak dobrze jak we Lwowie. 

- Nigdzie Panie Edziu, ale ja Lwów kocham jako żywy człowiek, po śmierci będzie mi już obojętne, gdzie jestem.
- Ja nie wyobrażam siebie poza Łyczakowskim- powiedział Tarlerski

- I ja też – dodał Zbierzchowski i nieoczekiwanie rozpoczął recytować

Więc jeśli kiedyś na gwiazd pójdę połów
I zamknie moje znużone powieki
Śmierć swoją dłonią tak zimną jak ołów,
Jeszcze zobaczę, jak obraz daleki,
Te białe wieże twych cudnych kościołów,
Jak wynurzają się z oparów rzeki
I jak się pławią w wieczornej godzinie
W bladym, przeczystym niebios seledynie

Banach i Tarlerski spojrzeli ze zdumieniem na Zbierzchowskiego. 

Czyli jednak wena jest – z uznaniem powiedział Pan Edziu.

Zbierzchowski się tylko uśmiechnął i zawołał:

-Panowie, żyjemy i pijemy! Panie Edziu, nie daj się Pan prosić.

- A niech Pana licho Panie Heniu, stuknijmy się! 

Epilog

1 września 1939 roku na Lwów spadły pierwsze niemieckie bomby. Niemal od razu zniszczona została fabryka Baczewskiego kończąc ponad 150 letnią historię związku tej legendarnej wódki ze Lwowem. 

Po dwudziestu dniach władze w mieście przejęli Sowieci, którzy natychmiast wzięli się do likwidacji międzywojennych miejsc związanych z kulturą i sztuką polską. Nie oszczędzili też Atlasa, przemianowując go na Restaurację Teatru i Baletu. Pan Edziu przeżył wojnę, ale nie pozostał we Lwowie. Ostatnie lata życia spędził jako pracownik pralni w Australii. Do końca tęsknił za swoim życiem w Atlasie, nie dane było mu też spocząć na Cmentarzu Łyczakowskim.

Stanisław Ostrowski podczas oblężenia miasta został w nim do samego końca. Sowieci aresztowali go i po ciężkich przesłuchaniach zesłali do łagrów. Po podpisaniu traktatu Sikorski – Majski został uwolniony i udał się na emigrację do Anglii. W 1972 roku został Prezydentem Polski na uchodźstwie. 

Stefan Banach wojnę przeżył dzięki karmieniu wszy w Instytucie Weigla. Wykładał również na sowieckich uniwersytetach, doczekał końca wojny, ale zmarł zaraz po jej zakończeniu na raka płuc. Mimo, że nie zależało mu na miejscu pochówku znalazł się w grobowcu rodziny Riedlów w alei zasłużonych na Cmentarzu Łyczakowskim, a jego pogrzeb był ostatnim wielkim polskim pogrzebem we Lwowie. Problemat, nad którym rozmyślał do dziś nie został rozwiązany.

Henryk Zbierzchowski musiał uciekać z sowieckiego Lwowa, ponieważ znalazł się na liście Wandy Wasilewskiej, jako wróg władzy radzieckiej. Zamieszkał w willi w Karpaczu i zmarł w niej w 1942 roku. Cytowane w tekście wiersze są jego autorstwa, niekoniecznie powstały tej nocy, ale pasowały do fabuły, więc nagiąłem trochę chronologię ich powstawania. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z twórczością Barda Lwowa. 

W tekście pojawiło się też kilka nazwisk, mniej lub bardziej znanych, więc w skrócie opiszę kim byli i co się z nimi działo.

Abstynent Steinhaus, to Hugo Steinhaus, profesor matematyki odkrywca Stefana Banacha i szef wydziału matematycznego Uniwersytetu Jana Kazimierza. 

Generał Langner dowodził Obroną Lwowa w 1939 roku i zadecydował o oddaniu miasta w ręce Sowietów, chcąc umęczonym lwowiaków zapewnić spokój. Nie wiedział, że sprowadza na nich ogrom tragedii związanych z okupacją sowiecką.

Profesor Bartel, pięciokrotny premier rządu polskiego został rozstrzelany przez Niemców w 1941. 

Rozmowa podsłuchana przez Tarlerskiego dotyczyła oczywiście Adama Hanuszkiewicza, wybitnego aktora i wieloletniego dyrektora Teatru Powszechnego i Teatru Narodowego w Warszawie. Córka Feldmanowej podana jako dobry przykład to lwowianka Krystyna Feldman, znana jako Babcia Kiepska z serialu Świat według Kiepskich. Po latach rzeczywiście zagrała mężczyznę, Nikifora Krynickiego w filmie Mój Nikifor Krzysztofa Krauzego. Zbigniew Herbert został uznanym poetą, jednym z najczęściej przytaczanych nazwisk w kontekście Nagrody Nobla. 

Piłkarz Sarenka z RKS-u to wspaniały Kazimierz Górski, nasz ukochany trener piłkarski, któremu nie było dane spełnić marzenia o debiucie w Pogoni Lwów. 

Kuzyn Mariana Hemara, Stanisław Lem rzeczywiście okazał się geniuszem, a na dodatek najpoczytniejszym polskim pisarzem na świecie. Na genialnego kompozytora muzyki filmowej i poważniej wyrósł Wojciech Kilar, więc trzeba oddać Zbierzchowskiemu, że miał doskonały słuch. 

Dyrektor Babisz od wódek Baczewskiego to również postać prawdziwa i rzeczywiście miał 1 września rozpocząć budowę domu na lwowskim zniesieniu. Opowiedział o tym jego syn, wybitny polski aktor i lwowiak Wojciech Pszoniak.

Restauracja Atlas po kilkudziesięciu latach wróciła do lwowskiego życia. Znajdziemy tu sale z dawnymi nazwami, w tym słynną babcie klozetową pilnującą napisu Pan Edzjo. Nie zobaczymy już jednak Zbierzchowskich i Banachów Lwowa, nie usłyszymy bałaku, ich miejsce zastąpiło nowe pokolenie lwowiaków, tych urodzonych już na Ukrainie. 

Dlatego warto będąc we Lwowie wypić toast za tych, którzy stworzyli magię tego miasta. No i przede wszystkim za Pana Edzia, który oddałby wszystkie skarby Australii, byleby mieć okazje choć raz wypić Atlasówkę z Panem Heniem. 


 

Chcesz zobaczyć gdzie był Atlas i napić się lwowskiego piwa? Jeśli tak to napisz do Baciara i razem wybierzmy się na niezapomniany wyjazd do Lwowa!

 

Zachęcam również na inne spacery po Lwowie:

Lwów śladami Stanisława Lema

Spacer śladami znanych ludzi ze Lwowa.

Spacer po Cmentarzu Łyczakowskim

Spacer po Cmentarzu Obrońców Lwowa

 

O mnie

Kontakt

Polub Baciara na Facebooku

Polub Baciara na Instagramie