uid_f15ba2e07b9a527026829da0f23c757a1495136552130_width_1920_play_0_pos_0_gs_0_height_1080.jpg

Lwowskie filmy

Polska kinematografia pełna jest genialnych filmów, wyrazistych kreacji aktorskich oraz doskonałej ścieżki muzycznej. O ile w Warszawie, Krakowie, Łodzi czy Zakopanem toczy się akcja wielu z nich to stosunkowo niewiele dzieje się we Lwowie. Przybliżmy, zatem kilka najsłynniejszych sylwetek oraz filmów ze Lwowem w roli głównej.

 

I gdzie jeszcze ludziom dobrze jak tu – tylko we Lwowie!

 

Słowa tej piosenki towarzyszą niemal każdemu polskiemu turyście odwiedzającemu Lwów. Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfänger w roli Szczepka i Tońka głęboko wbili się w serca słuchaczy. Audycje tych dwóch lwowskich baciarów o złotych sercach gromadziły przed odbiornikami miliony słuchaczy, a Polskiemu Radiu Lwów przyniosły ogromną sławę. Widząc potencjalną szansę na duży zysk producenci postanowili przenieść ich perypetie także na wielki ekran. I to właśnie od perypetii niezapomnianego Szczepka i Tońka rozpoczniemy opowieść o lwowskich filmach.

Trylogia lwowska

W 1936 roku w kinach wyświetlono film Będzie Lepiej w reżyserii Michała Waszyńskiego. Zabawne perypetie i ciepła opowieść o bohaterach, którzy muszą zaopiekować się przypadkowo znalezionym niemowlakiem podbiła serca nie tylko lwowiaków, ale i całego kraju. Szybko też zaczęto posługiwać się filmowymi cytatami, jak na przykład:

Chwała Bogu, że ja żyję, bo jak bym umarł, to ja bym tego nie przeżył.

W maju 1939 roku kina zapełniła druga część zatytułowana Włóczęgi. Tym razem Szczepko i Tońko pod opiekę wzięli wnuczkę swego zmarłego przyjaciela. To właśnie z tej części pochodzi wdzięczny utwór Tylko we Lwowie. Jego słowa napisał Emanuel Szlechter, a muzykę skomponował Henryk Wars. Ich autorstwa jest również pamiętna, lwowska kołysanka:

II Wojna Światowa uniemożliwiła dokończenie trzeciego filmu „Serce Batiara”. Nakręcone do niego materiały spłonęły na zawsze zabierając ze sobą niedokończoną historię miasta. W kolejnych latach, nawet, gdy opadł już wojenny kurz, Wajda i Vogelfänger już ze sobą nie wystąpili. Nie istniał już ten Lwów, nie mogli i istnieć oni - Szczepko i Tońko. Pierwszy zmarł w 1955 roku. Vogelfänger zaś, po wieloletnim pobycie w Anglii, dzięki pomocy Jerzego Janickiego wrócił do Polski. Mieszkał w Warszawie, aż do śmierci w 1990 roku.

Tajemnica polskiego księcia

Żywot Michała Waszyńskiego był niczym prawdziwy film: życiem pisany scenariusz, doskonalona każdego dnia gra aktorska i precyzyjna reżyseria. To musiało za sobą pociągnąć zawrotną karierę!  Waszyński urodził się, jako Mosze Waks w biednej żydowskiej rodzinie w Kowlu. Chcąc ukryć swoje pochodzenie zmienił nazwisko i został asystentem reżysera.  W tym czasie sam tworzył pierwsze filmy, w większości jednak uznawane za artystycznie płytkie. Przełomem w jego karierze stał się Dybuk - pierwszy w Polsce film zrealizowany w języku jidysz. Nakręcono go nie na szybko, jak miewał w swym zwyczaju reżyser. Szybko za to stał się on jednym z najbardziej rozpoznawalnych, polskich filmów w Europie, o którym w swoim dzienniku pisał nawet sam Joseph Goebbels. 
Spod ręki Waszyńskiego wyszło mnóstwo, nie tylko lwowskich filmów. Na wyróżnienie zasługuje na pewno Znachor i jego dwie kolejne części - adaptacje powieści Tadeusza Dołęgi Mostowicza pod tym samym tytułem. A potem nadeszła wojna. Waszyńskiego zastała we Lwowie, skąd w wyniku przymusowych, sowieckich wywózek trafił na Syberię. Po układzie Sikorski – Majski zaciągnął się do Armii Andersa i wraz z nią dotarł aż do Włoch. Tam też osiadł, wyreżyserował ostatni film i zaczął na nowo reżyserować własną historię. W zależności od środowiska, w którym przyszło mu przebywać kreował sobie inną tożsamość. Podobno był homoseksualistą. To jednak nie przeszkodziło mu w ślubie z zamożną, włoską hrabiną. Po jej rychłej śmierci, dysponując ogromnym majątkiem, z reżysera stał się wpływowym producentem filmowym.  Współpracował z największymi gwiazdami kina: Orsonem Wellsem, Audrey Hepburn, Sophią Loren czy Claudią Cardinale. Produkowane przez niego filmy cechował inscenizacyjny przepych oraz bogactwo. Podbił Włochy, a następnie, jako współpracownik Samuela Bronstona przyczynił się do tworzenia potęgi hiszpańskiej kinematografii. Waszyński do końca wcielał się w wymyśloną sobie rolę, nikomu nie wyjawiając prawdy o swojej przeszłości. Właściwie do dziś nie ma pewności, co w jego życiu było faktem, a co filmową fikcją. Zmarł w Madrycie w 1965 roku.

Lwowski Oscar

Rok 1779, wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Od połowy września połączone siły amerykańsko-francuskie próbują odbić z rąk Brytyjczyków miasto Savanah. 9 dnia października następuje kulminacyjny moment szturmu, w wyniku, którego Amerykanie i Francuzi ponoszą znaczące straty w ludziach. Jedną z ofiar jest polski generał Kazimierz Pułaski.
Rok 1919, trwa humanitarna pomoc dla miasta po obronie Lwowa. Wśród pomagających znajduje się amerykański lotnik Merian Cooper. Od początku aktywnie zaangażowany w pomoc dla odradzającej się Polski, co tłumaczyć można jego rodzinną historią. Opowieść o Johnie Cooperze, który brał udział w bitwie o Savanah i widział śmierć Pułaskiego jest w rodzie Cooperów przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dla patriotycznej, amerykańskiej rodziny zachowanie naszego rodaka było niczym wyznacznik prawdziwego bohaterstwa.  Widząc szansę na spłatę rodzinnego i honorowego długu wdzięczności, Cooper zaoferował swoje zdolności Generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Ten wysłał go po akceptację do Józefa Piłsudskiego. Wódz, początkowo niechętny, finalnie przyjął propozycję pomocy. Cooper do swojej idei zachęcił także innych pilotów amerykańskich – tak właśnie powstała Eskadra Myśliwska im. Tadeusza Kościuszki. 

 

Kpt. Merian C. Cooper 

Brali oni aktywny udział w wyprawie kijowskiej i walce z bolszewikami nieustannie ostrzeliwując 1 Armię Konną Siemiona Budionnego. 13 Lipca 1920 samolot Coopera został zestrzelony za liną wroga. Wzięty do niewoli, uciekł z niej w 1921 roku. Za swe zasługi został Kawalerem Krzyża Srebrnego Virtuti Militari. Po zakończeniu wojny Cooper wrócił do Stanów Zjednoczonych. W latach dwudziestych wspierał polskich weteranów, patronując wielu akcjom organizującym dla nich fundusze. W 1939 roku, po napaści Niemiec na Polskę, organizował koncerty, z których cały dochód przeznaczał na pomoc wojskową w kraju. Cała ta opowieść nadaje się na niejeden Oscarowy film. Złotą statuetkę rycerza otrzymał jednak sam Cooper. Stało się to w 1952 roku, gdy on zdobył prestiżową nagrodę za ogromne zasługi dla amerykańskiej kinematografii. Za jego życiowe dzieło uznaje się film King Kong z 1933r. Obraz jego reżyserii, mimo iż obecnie bardziej śmieszy niż przeraża, jest uznawany za kamień milowy w historii filmu.

Foto gettyimages.com

Cooper był również producentem. W jego filmografii znajdziemy filmy takie jak Rio Grande, Spokojny Człowiek czy Ostatnie Dni Pompei. W Los Angeles w Alei Gwiazd znajduje się także i jego tablica, co ciekawe z niepoprawnie wpisanym imieniem. Błędem natomiast na pewno nie będzie stwierdzenie, że Merian Cooper do końca życia pozostał wielkim przyjacielem Polski.

Hołd lwowskiego syna

W 1972 roku odbyła się premiera filmu „Trzecia część nocy” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego. Główny bohater, Michał jest świadkiem przerażającej sceny. Na jego oczach, z rąk hitlerowców ginie jego matka, żona oraz syn. Przypadek sprawia, że wraz z ojcem nie podziela losu reszty rodziny. Zrozpaczony, decyduje się dołączyć do podziemia i walczyć z Niemcami. W konsekwencji trafia do 
Mieszkania rodzącej kobiety, łudząco podobnej do jego zmarłej żony. Postanawia, że zaopiekuje się Martą i jej nowonarodzonym dzieckiem. W tym celu zatrudnia się, jako karmiciel wszy. Jest to oczywiście nawiązanie do prac Instytutu prof. Weigla nad szczepionką na tyfus plamisty. Ze względów politycznych i cenzuralnych w filmie nie pada jednak ani nazwisko Weigla ani nawet sam Lwów. Film nakręcono w Krakowie, w sceneriach zbliżonych do lwowskiej architektury. Scenariusz bazuje na wojennych doświadczeniach Mirosława Żuławskiego, ojca reżysera. W trakcie okupacji sowieckiej, a następnie niemieckiej był on karmicielem wszy w Instytucie Weigla. Ta praca była jedynym gwarantem bezpieczeństwa w okupowanym Lwowie. Panicznie bojący się choroby sowieci i Niemcy traktowali walkę z tyfusem priorytetowo. Każdy, kto się, więc do niej przyczyniał, dostawał papiery pozwalające na w miarę spokojną egzystencje. Tak drugą wojnę przeżyli m.in. Stefan Banach czy Zbigniew Herbert. W takich też trudnych czasach, w 1940 roku na świecie pojawił się Andrzej Żuławski.

Ojciec mi opowiadał, że karmiciele żyli jak w malignie. I okupacje Lwowa spędzili w stanach depresyjno – euforycznych, przedziwnych. I kiedy więc powiedziano mi, że mogę zrobi swój pierwszy film postanowiłem napisać film o tym dokładnie By dać znać, że wiem, z czego jestem, z jakiej krwi się urodziłem – między innymi tej zatrutej wszami- i taki film nakręciłem. – mówił reżyser w wywiadzie dla Canal Plus. 

Żuławski przekręcił w tym nazwisko Weigla i nazwał go Weissem.

Sprawa Gorgonowej

Lwowianin, Janusz Majewski w jednym ze swoich najpopularniejszych filmów wraca do rodzinnego miasta, by pomóc widzom rozwiązać najsłynniejszą kryminalną sprawę II RP. W obsadzie - czołówka aktorstwa polskiego na czele z Romanem Wilhelmim, Ewą Dałkowską, Andrzejem Łapickim, Aleksandrem Bardinim, Wojciechem Pszoniakiem czy Janem Englertem. Jednak wisienką na torcie jest epizod młodego Marka Kondrata - to trzeba zobaczyć!  By jak najwierniej oddać charakter tamtejszych czasów Majewski wraz z wybitnym scenografem Allanem Starskim udają się do Lwowa. Efekt jest imponujący!

Mimo, iż film kręcono w innych polskich miastach, każda scena w pełni oddaje to, co najważniejsze. Bez trudu można zanurzyć się w atmosferze przedwojennych Brzuchowic i poczuć klimat tamtego Lwowa.

Historia Gorgonowej, cały ten proces – to były lata mojego dzieciństwa. Urodziłem się w 1931 roku we Lwowie. W czasie okupacji znalazłem w domu na strychu na ul. Pochyłej, gdzie mieszkaliśmy, rocznik przedwojennego Tajnego detektywa. Pismo to opisywało różne procesy. Ten proces był jednym z najbardziej znanych. Mogłem mieć wówczas lat dziesięć. To zapadło w moją wyobraźnię, w moją pamięć i tak tam się przechowało do lat siedemdziesiątych.1

Lwów lat 90 -tych 


Jeśli chcecie zobaczyć lwowski rynek bez współczesnych knajp, restauracji czy klubów to obejrzyjcie film Daleko od siebie. Dla mniej wytrwałych wystarczy pierwsze dziesięć minut. A w nich - piękny, letni dzień i Artur Żmijewski, który przy akompaniamencie pięknej muzyki Henryka Kuźniaka podziwia Lwów lat 90-tych. Co prawda trasa nie za bardzo trzyma się kupy, a auto jeździ raz w jedną raz w drugą stronę. Jednak przyjmijmy, że w ten właśnie sposób reżyser, Feliks Falk, chciał pokazać piękno miasta. Ze swojej strony, po wielu wycieczkach do Lwowa stwierdzam, że trafił po prostu na nieuczciwego taksówkarza.

Główny bohater filmu Marcin Borowski za chwilę dowie się, ile wynosi rachunek za ten kurs, a następnie spotka się przypadkowo swoją przyjaciółką ze studiów. W trakcie rozmowy wyjdzie na to, że jej dziecko jest jego synem. Mimo, że jest w szczęśliwym związku z inną kobietą, zaprasza oboje do Polski. Niestety, po drodze dochodzi do tragedii...Jakiej? Sprawdźcie sami!

Kompozytor Lwowa

Niezwykle ważnym elementem każdego oscarowego filmu jest muzyka. Ogromny wkład dla polskiej i światowej kinematografii odgrywa w tej mierze lwowianin - Wojciech Kilar. Ziemia Obiecana, oscarowy Pianista, Pan Tadeusz, Kronika Wypadków Miłosnych, Dracula, Sami Swoi czy Korczak - to tylko kilka tytułów wzbogaconych jego muzyką. Osobiście, Wojciecha Kilara stawiam na najwyższym stopniu podium wśród kompozytorów muzyki filmowej.

Nad kompozycjami w Stanach najczęściej nie pracuje jeden człowiek, ale cały zespół. Nikt nie chciał mi uwierzyć, że to ja sam napisałem muzykę do "Draculi". Pytali mnie, komu zapłacić za aranżację. Dla mnie było to zaskoczenie. Teraz już wiem, że to normalna hollywoodzka praktyka. Nie ukrywa się tam, że muzykę do filmu "Gladiator" pod okiem Hansa Zimmera pisało siedmiu współpracowników. To prawdziwa fabryka. Dla Ennio Morricone piszą rzesze asystentów. Ludzie, których przyciąga do kina nazwisko kompozytora nie mają świadomości, że czasami ich idol sprawował w tym przypadku jedynie funkcję kontrolną. Być może w naszym kraju też tak się zdarza. Ja w każdym razie z pomocy takich asystentów nie korzystam.2

Zresztą, sami posłuchajcie:

W lwowskich kanałach

Kraków ma dzielnego przemysłowca - Oscara Schindlera, Warszawa znakomitego pianistę - Władysława Szpilmana, a Lwów jak to Lwów - drobnego złodziejaszka. Jednak to, czym para się Leopold Socha, z zawodu kanalarz, jakkolwiek nie umniejsza jego człowieczeństwu. Nie wpływa na to nawet fakt, że początkowo robi to za pieniądze, nie z potrzeby serca czy szczytnych idei. Liczy się fakt - pomaga on Żydom, uciekinierom z getta ukrywając ich we lwowskich kanałach. I mimo, iż z początku nie grzeszy heroizmem, w momencie najwyższej próby odznacza się wyjątkową odwagą. Ukrywa ich nie tylko przed Niemcami, ale również polskimi i ukraińskimi sąsiadami, narażając własne życie.  Scenariusz filmu został oparty na dramatycznych wspomnieniach Ignacego Chigera oraz na książce jego córki zatytułowanej „Dziewczyna w zielonym sweterku”.
„W ciemności” to kawał porządnej historii, przedstawionej w przemyślany sposób. Mimo iż wewnętrzna przemiana bohatera to temat ograny i niemal szablonowy w tego typu kreacjach filmowych, Holland udaje się ukazać ją w niezwykły sposób. Prawdziwie, bez nachalnego patosu, niemalże odczuwalnie. Do tego silnie uderzające kontrasty obrazów, ujmująca skrajność zachowań ludzkich, miłość, nienawiść i najbardziej kontrowersyjny z tematów polskiej historii... brzmi jak przepis na Oscara, prawda?  Niestety, w przeciwieństwie do Listy Schindlera czy Pianisty, W Ciemności musiało obejść się smakiem. Na pocieszenie pozostaje nam lwowski zaśpiew genialnego w swej roli Roberta Więckiewicza i niezwykle autentycznie odtworzona mowa przedwojennego miasta - zasługa Agnieszki Holland.

To jest lwowska historia, a tożsamość tego miejsca potrzebowała jakiegoś specjalnego języka. Ludzie ze Lwowa wtedy tak przecież mówili. Dziś ten język znamy - jeśli w ogóle znamy - jedynie z przedwojennych dowcipów albo ze Szczepcia i Tońcia. Aktorzy mieli prawo obawiać się, że to będzie śmieszne. Ale ja postawiłam na swoim i prawdopodobnie wygrałam, bo na dotychczasowych pokazach nikt się nie śmiał. Widz chyba dosyć szybko przyzwyczaja się do tego lwowskiego bałaka na ekranie i traktuje go, jako istotną część rzeczywistości3

fot. Robert Pałka/Fotos-Art/Studio Filmowe Zebra

Warto wyróżnić

Wielkie zasługi dla polskich filmów i seriali miał Jerzy Jancki, który w swoich dziełach "przemycał" swoje wspomienia i historie miasta. Stworzył wiele filmów dokomentalnych o Lwowie i ludziach z nim związanych.

Janusz Majewski napisał wspaniałą powieść Mała Matura, którą również wyreżyserował. Wielka szkoda, że film objął tylko część w której akcja toczy się w Krakowie. Może kiedyś uda się nakręcić tę związaną ze Lwowem?

Ciąg dalszy nastąpi

Z dobrych wiadomości: trwają pracę nad filmem Lwów 1939, skupiającym się na wrześniowej kampanii i trudnych decyzjach, które podejmować musiał gen. Langner.

TVP i Netflix zapowiedziały realizację serialu Erynie na podstawie powieści Marka Krajewskiego. Szykuję się wielki hit, będę o tym na bieżąco informował. 

 

Chcesz zobaczyć miejsca związane z lwowskim filmem i artystami?

Napisz do Baciara i wspólnie zaplanujmy idealny wyjazd!

Kontakt

Polub Baciara na Facebooku

Polub Baciara na Instagramie

 

Fotografia nagłówkowa pochodzi z archiwów TVP

1https://kuriergalicyjski.com/kultura/film/5741-sprawa-gorgonowej-ciagle-nie-wyjasniona

2http://kilar.soundtracks.pl/wywiad.php

3 https://culture.pl/pl/dzielo/w-ciemnosci-rez-agnieszka-holland